Kto nie zna wygasłych oczu pacjenta wchodzącego do gabinetu? Kładąc na biurku stosy lekarskich dokumentów i prześwietleń, nie jest w stanie sformułować własnego problemu. Jedyne, co może, to poinformować bezsilnie: tam jest wszystko napisane, doktorze.
W niektórych koncepcjach psychologicznych, z powodu traumy po okresie bezskutecznej walki z dolegliwością lub przez przyjmowanie leku (zbyt silnego, czy też nieprawidłowo dawkowanego) organizm może zainicjować fazę zamrożenia. Taka reakcja znana jest dobrze obserwatorom przyrody. Zwierzęta, które nieoczekiwanie stanęły oko w oko z napastnikiem nie są w stanie podjąć walki i ucieczki. Zgodnie z tą teorią obszarem znieruchomienia (nawet wiele lat po zaistniałym incydencie) mogą być miejsca urazu, schorzenia, czy zbiegu operacyjnego. Noszą one nazwę rany archaicznej.
Przyjmuje się, że obszar ten, w związku z brakiem możliwości zapanowania nad jego rozległymi i niszczącymi skutkami dla ciała, zostaje wydzielony poza jego kontrolą i funkcjonowaniem. Jest to swego rodzaju sfera autonomiczna w formie sarkofagu z jego mroczną tajemnicą – bardzo często zakodowanym głęboko w podświadomości zranieniem emocjonalnym. W tej fazie terapia manualna dedykowana pacjentom z raną archaiczną zawodzi, albo nawet nasila dolegliwości pacjenta. Wyjściem z błędnego koła okazuje się często wyłącznie praca odruchowa nad układem autonomicznym, z dala od epicentrum problemu, a także stopniowe oswajanie wyzwalanych przy tej okazji reakcji emocjonalnych. Stąd w terapii osteopatycznej tyle miejsca poświęca się na (egzotycznie dla postronnych wyglądające) techniki czaszkowe, techniki powięziowe (które dotyczą przebiegu zwojów szyjnych i piersiowych) oraz techniki trzewne poświęcone ranom archaicznym splotów i zwojów brzusznych czy dużych naczyń.
Podstawą powodzenia terapii jest znalezienie problemu i odpowiednie do niego podejście. Jest to kluczowe i niełatwe zadanie. Przez ciągłe kształcenie się w różnych dziedzinach medycyny nasze leczenie wyróżnia się ponadprzeciętną skutecznością. Cieszą nas pacjenci (w tym sportowcy), których terapia potwierdziła efektywność technik naszej pracy.